Jak przeżyć z dzieckiem poza domem – cz. V, lecimy samolotem
Strasznie się bałam lotu z dzieckiem ale postanowiłam zaryzykować i zarezerwowałam lot tam gdzie już dawno chciałam polecieć. A jak już wykupiliśmy wakacje to oprzytomniałam, że przecież lecimy z dzieckiem to może jakiś krótki lot a nie do razu 5 godzin, no szalona Katarzyno! Zastanawiałam się kto zwariuje w tym samolocie pierwszy i czy czasem nie będzie czekał nas wcześniejszy desant bo pasażerowie będą mieli nas serdecznie dość. Piszę jednak ten post, więc jak widać udało się dolecieć i wrócić a Wam napisze co i jak.
Nie wiem jak Wy podchodzicie do sprawy tłumaczenia dziecku na przykład tego, że gdzieś jedziecie albo nie tłumaczenia tylko wrzucania go do auta i heja. Ja od początku zawsze mówiłam Dianie lub tłumaczyłam co ma nastąpić albo gdzie idę i kiedy wrócę. Przed wylotem również kilka razy jej cały plan omawiałam. Mówiłam, że polecimy tym wielkim samolotem co lata nad naszym blokiem a wcześniej obudzimy ją w nocy, weżniemy do auta i tak dalej i tak dalej. Możecie się śmiać, że po co takim malutkim dzieciom tłumaczyć ale u mnie się to sprawdza a dzieci bardzo dużo rozumieją. Spróbujcie sami. Im poważniejsza rzecz tym więcej opowiadania o tym co się wydarzy. Dzieciaki kumają więcej niż nam się wydaje a czasem ich zły humor wynika właśnie z tego, że nie wiedzą co się będzie działo z nimi.
Miałam Wam napisać o tym jak zachowywała się Diana w samolocie. Rozczaruje Was ale nie będzie dużo pisania bo obie strony przespała. W stronę Madery zasnęła jak samolot wzbijał się w powietrze a z powrotem jak tylko przyspieszył. Po prostu padła. Taaak, moje dziecko jest kochane, wiem o tym 🙂 Ona oba loty przespała praktycznie całe. Tego Wam też wszystkim życzę 🙂
Podsumowując:
– pierwszy lot wybierz w miarę krótki;
– zaplanuj lot nocą;
– weź ulubione zabawki dziecka;
– opisz dziecku wszystko co go czeka ze szczegółami;
– zachowaj spokój;
– myśl optymistycznie 🙂