Rejs Wisłą do Tyńca
Urodziny to wyjątkowy dzień w roku dla solenizantki/ta. Dlaczego zatem ograniczać się do spędzenia go w gronie najbliższych przy torcie i szampanie? Jeśli jesteś kobietą to na Tobie będzie spoczywać przygotowanie całej imprezy. Jeśli jesteś mężczyzną… prawdopodobnie obudzisz się następnego dnia z bólem głowy. Może zatem warto zrobić coś innego? Ja w tym roku wymyśliłam sobie rejs statkiem do Tyńca. O tym czy było warto i jak to wszystko zorganizować dowiecie się z wpisu.
Największą atrakcją okazało się przepływanie przez śluzę. Nie wiem czy ktoś z Was miał okazję spotkać się z czymś takim. Jeśli nie to napiszę Wam, że całkiem ciekawe to było i czegoś nauczyliśmy się. Mianowicie śluzy regulują poziom wody. Gdy płyniecie do Tyńca, będąc zamkniętym w środku czekacie jak woda wypełni śluzę do pewnego momentu. Trwa to około 15 minut (chyba!). Nam czas płynął szybko, niczym ta woda podnosząca poziom w śluzie. W ogóle jak się okazało nie tylko my pierwszy raz przepływaliśmy przez śluzę i nie wiedzieliśmy co i jak. Po wpłynięciu do kanału, zatrzymaliśmy się przy schodkach, kapitan zarzucił cumy i cisza. Starsza Pani popatrzyła w górę i mówi: no ja po tych schodach na pewno nie wyjdę. Moja mama również powiedziała, że ona tu zostaje i nigdzie nie idzie 😀 Mała panika zatem nastała. Ja się zastanawiałam, że jak pozwalają zabierać małe dzieci na statek i to z wózkami, to chyba musi być stąd normalne wyjście a nie po klamrach w górę. Na szczęście druga gondola wpłynęła w kanał, wrota się zamknęły i poczuliśmy lekkie falowanie w górę. Na prawdę fajne doświadczenie jak Cię tak woda do góry podnosi. W ogóle już sam mechanizm jest ciekawy, który wpuszcza w kanał tak szybko, takie ogromne ilości wody. Po wyrównaniu poziomu, wrota przed nami się otwierają i już jesteśmy prawie na miejscu. Postój mamy przy pomoście, więc bez problemu wszyscy wychodzą, starsze Panie i wózek też.
W Tyńcu mamy ponad godzinę na zwiedzanie, odpoczynek, co kto chce. Długość pobytu na miejscu jest zależna właśnie od otwierania/zamykania śluzy. Przy pomoście czeka na odwiedzających mała gastronomia. Jednak jeśli ktoś chce zjeść coś lepszego (zapewne i droższego) to polecam udać się do restauracji w Opactwie. Można również posilić się swoim prowiantem jak my 🙂 Jeśli pragniecie kawy to radzę się wstrzymać i wypić ją na górze z pięknym widokiem na Wisłę. I to na pewno bym Wam poleciła.
Możecie tu również zwiedzić Muzeum, nam zabrakło na to czasu. Dostępne są tu dwie wystawy, stała i czasowa. Zwiedzacie tu też podziemia podziwiając pozostałości zdobień romańskich. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o Muzeum odsyłam Was do jego strony.
Czas powoli wracać a powroty jak wiadomo trwają krócej, pomimo, że taka sama trasa na nas czeka. Wpływając do kanału śluzy już wszytko wiemy. Tym razem to poziom wody będzie obniżany co dzieje się szybciej.
Praktyczne informacje.
Rejs. Wszystkie rejsy zależne są od pogody. Wycieczki do Tyńca nie cieszą się aż taką popularnością jak te krótsze, więc spokojnie możecie przyjść na przystań i przed wypłynięciem kupić bilet. Rejsy w zależności od firmy odbywają się w czwartki, soboty i w niedzielę. Jeśli będziecie płynąć gondolą, może wiać i przyda się cieplejsza bluza. Na małych statkach typu gondola (tylko niech mi ktoś nie pisze, że gondola to nie statek 😉 nie ma toalety, więc weźcie to pod uwagę, szczególnie mając dzieci. Miejskie szalety są przy Baszcie Sandomierskiej, przy ulicy Smoczej. Jeśli idziecie w stronę Wisły (od ulicy Benedyktyńskiej), do Smoka Wawelskiego szukajcie ich po lewej stronie. Po przypłynięciu do Tyńca, toalet szukajcie na dziedzińcu, koło studni. Są darmowe, przewijak był niedostępny.
Tyniec. Najważniejsza informacja to taka, że Opactwo nie jest przystosowane pod osoby poruszające się na wózkach. To znaczy nie ma żadnej rampy, która umożliwiłaby wjazd do kościoła. Droga do Opactwa wiedzie pod górę, najpierw asfaltem a potem czymś ala kocimi łbami. Na dziedzińcu również jest trochę schodów, które należy pokonać przy wejściu do kościoła, na taras widokowy czy kawiarni.
Jest również sklep gdzie możecie kupić tutejsze wyroby. Ja akurat na nic się nie skusiłam, nawet magnesu na lodówkę nie kupiłam. Nie miałam w ogóle weny do zakupów, nawet Diana na nic mnie nie naciągnęła.
Jeśli chcecie uniknąć tłumów to radzę wybierać poranne rejsy, zwłaszcza te krótsze. Gdy wracaliśmy na Wiśle również zrobił się ruch. Ludzie na statkach wyglądali jak sardynki w puszcze. Jeżeli Wam to nie przeszkadza albo nie możecie udać się na poranne rejsy to przeżyjecie i na pewno wrócicie zadowoleni 🙂
Jak dojechać? (Przystań Maja i Gucio, Bulwar Czerwieński).
Przystań znajduje się mniej więcej na przeciwko Smoka Wawelskiego. Polecam dostać się tutaj komunikacją miejską. Możecie podjechać tramwajem i wysiąść na przystanku Wawel, pod… Wawelem od strony ulicy Św. Gertrudy. My dojechaliśmy trochę dalej bo na Stradom. Możecie dojechać tu również z drugiej strony czyli od mostu Dębnickiego. Możecie tu podjechać autobusem lub tramwajem i wysiąść na przystanku Jubilat.
Autem odradzam tutaj przyjazd bo możecie mieć problem z zaparkowaniem, więc i tak będziecie zmuszeni kawałek dojść do Przystani. Zapewne kilkugodzinny postój w centrum również nie będzie tani.