Bieganie

Moje zawody biegowe – top of the top

Dzisiaj coś wyjątkowego, coś co wspominamy latami czyli moje najwspanialsze zawody w jakich wzięłam udział. Każdy ma w swoim dorobku biegi o których zawsze będzie pamiętać i wspominać i takie o których lepiej zapomnieć. Dzisiaj powspominam moje najlepsze starty co nie koniecznie oznacza, że za każdym razem padały życiówki.


1. Nocny Półmaraton we Wrocławiu.
Mój niepodważalny numer jeden, pierwszy oficjalny nocny półmaraton we Wrocławiu. Zrobiłam tam życiówkę, aczkolwiek do dzisiaj nie wiem czemu nie zbiłam jeszcze 2 minut aby złamać 2 godziny na 21 km. Pozostanie to chyba dla mnie już na zawsze zagadką. Bałam się tych zawodów głównie ze względu na to, że rozpoczynały się o godzinie 21:00 czyli jak na bieganie późno. Normalnie to kładę się już powoli spać a tu trzeba się wysilić i jeszcze przebiec 21 km. Adrenalina tutaj świetnie zadziałała, organizm był pobudzony i nie mogłam doczekać się startu. Wszystko tam dopisywało. Kibice byli świetni, trasa super, mogłabym biec i biec. Napiszę Wam, że to jest jedyny półmaraton gdzie biegłam co jakiś czas przyspieszając czyli tempem narastającym. Nie pamiętam dokładnie czy zaczęłam przyspieszać od 5 czy 10 km ale super się to u mnie sprawdziło. Tylko ten jedyny raz, każdy następny półmaraton to była walka do końca. Pamiętam, że na koniec zaczął padać deszcz i nawet to nie popsuło mi humoru i nadal super się biegło.
Biorąc pod uwagę to, że obecnie ilość biegaczy startujących to około 13 tys. (tak, dobrze widzicie) a miejsca rozchodzą się jak świeże bułeczki, warto tam startować. Tyle biegaczy nie może się mylić 😉
To jedyne zdjęcie jakie mam z tych zawodów.*

Pozostałe biegi ułożone są chronologicznie, licząc od “najmłodszego”.

Puszczarun 2019.
W tym roku nie będzie mi dane pobiec w tym biegu ponieważ Organizator postanowił być oryginalny i odwołał zawody, zamiast je przełożyć jak inni.
Pełną relacje z tego biegu macie tu. Dlaczego ta edycja a nie poprzednie (wzięłam udział we wszystkich czyli w 5-ciu)? Pozostałych trzech prawie nie pamiętam, jedną kojarzę, którą biegłam z koleżanką i myślałam, że nie dobiegnę bo tak mi było ciężko. Oczywiście dobiegłam ale pamiętam, że było źle. A w zeszłym roku jakoś łatwo nie było ale nie zmagałam się z żadnymi dolegliwościami typu kolka czy ból nogi. Było ciężko ale wszystko razem współpracowało czyli głowa i ciało. Dodatkowo biegłam niby sama a z kimś. Są ludzie którzy biegną jednym tempem, lekko, za którymi dobrze się biegnie lub obok. Jak nie czytaliście relacji to już Wam piszę, że właśnie przez pewien czas biegłam za dwoma dziewczynami i chłopakiem. Niestety dziewczyny minęłam na wodopoju ale chłopak mnie dogonił i razem się motywowaliśmy. W ogóle popatrzcie jakie to ciekawe, że ludzie których w ogóle nie znamy, nie zamieniliśmy z nimi ani jednego słowa a tyle dodają energii. Takie porozumienie bez słów. Biegniesz obok kogoś i wiesz, że ten ktoś dodaje Ci sił a Ty jemu, nie  ma rywalizacji między Wami tylko niema motywacja. Tak, bieganie jest bardzo filozoficzne.

*



Bieg nocny na 10 km Kraków 2016.
Jest to bieg wchodzący w imprezy sportowe poprzedzające maraton krakowski. Kolejny mój nocny bieg i kolejny, który dobrze wspominam. I pamiętam, że tak lało, że po tych 10 km byliśmy cali mokrzy. We Wrocławiu też zaczęło padać ale tu dosłownie lało. Mimo tego uśmiechy i radość panowała wszędzie. W końcu bieganie w dzień przy idealnej pogodzie to nic nowego. W tych zawodach wystartowałam z koleżanką, która miała moje tempo albo ja jej, jak to woli. Nie trudno się domyślić w takim razie, że dyszkę zrobiłyśmy razem co też jest na plus bo motywacja również jest obustronna. Ona daje rady to ja też. Polecam takie starty. Jeśli macie kogoś, kto biega mniej więcej Waszym tempem a nie startuje w zawodach koniecznie namówcie go/ją i razem biegajcie. Radość będzie jeszcze większa bo podwójna 🙂
Nie wiem czemu ale z tych zawodów nie mam ani jednego zdjęcia.

Runmageddon 2015.
Tu był hardcore, poszłam na żywioł i było…. ekstra! Każdemu polecam chociaż raz w życiu wystartowanie w zawodach z przeszkodami. Dobra zabawa murowana a jeśli nie boicie się ubrudzić w błotku to tym bardziej polecam. Odskocznia od biegów ulicznych, tu nie liczy się szybkość a zwinność. Ja brałam udział w tzw. górskim Runmageddonie czyli w Myślenicach. Dlatego też było super bo biegliśmy lasem, rzeką i mieliśmy do pokonania sporo naturalnych przeszkód. Wyszło około 7 km, które biegłam tak długo, że osoba, która czekała na mnie myślała, że zgubiłam się w tym lesie 😀 Oj ja nie jestem mistrzem w pokonywaniu przeszkód i chyba nigdy nie będę ale dla mnie to miała być zabawa i była. Zapewne osoby, które brały udział w Myślenicach potwierdzą, że najlepszą przeszkodą i zarazem najłatwiejszą była wielka ślizgawka do… gnojówki. Oczywiście żartuję z tą gnojówką ale do błotka. Najgorsza przeszkoda to z lodowatą wodą. Pamiętam, że był upał i jak zanurzyłam się cała, tzn. razem z głową w takiej lodowatej wodzie to aż mi się zakręciło w głowie. Myślicie, że to było najgorsze? Trzeba było szybko się ogarnąć bo z tyłu nacierali kolejni a przede mną było ognisko, które trzeba było przeskoczyć. Organizatorzy wiedzą jak utrudnić nam życie, oj wiedzą.

Perły Małopolski 2013-2014.
Jest to cykl biegów górskich i to nie byle gdzie bo w Parkach Narodowych Małopolski. Macie 3 dystanse do wyboru a nawet już chyba 4. Nie jestem na czasie bo ostatni raz wzięłam udział w tych zawodach jakieś 5 lat temu. Biegałam na około 3 km i około 10 km, kolejny dystans to półmaraton. Bardzo miło wspominam te zawody. Mimo, że było ciężko i to nawet czasem bardzo, to na prawdę warto biegać w zawodach górskich. Są miłą odskocznią od biegów miejskich z jakimi zazwyczaj mamy do czynienia. Nie ma jednego konkretnego biegu, który jakoś szczególnie super wspominam. Na wszystkich była ekstra atmosfera, pamiętam, że prowadzący zawody miał do tego spore chęci i super mu to wychodziło. Na takich górskich biegach mało też jest przypadkowych ludzi bo tam już trzeba dać z siebie o wiele więcej niż na rodzinnym biegu po płaskim asfalcie na dystansie 3-5 km. Aczkolwiek tu rodzinnie też jest ze względu na ilość biegów dla dzieci. Wisienką na torcie jest food truck, znaczy wtedy był a obecnie to nie wiem. Mieli tam takie genialne naleśniki i chyba gofry, że ludzie stali w kolejce nawet po pół godziny. Wielkie z ogromną ilością bitej śmietany, nutelli i sezonowych owoców. Pycha!
W tym roku wracam do Pereł, nawet powinnam mieć już jedne zawody za sobą ale zostały przeniesione na bliżej nieokreślony termin. Czekam zatem spokojnie.

*
*



Czekam również na Wasze zawody, które do dzisiaj wspominacie i pamiętacie.

* zdjęcia zrobione przez fotografów obecnych na zawodach

Wisienka na torcie czyli linki do filmików jak profesjonalnie pokonywać przeszkody. niestety nie mogę wstawić ich tutaj bo są za duże.
https://www.youtube.com/watch?v=fNDIcKM46pU przeszkoda nr 1
https://www.youtube.com/watch?v=fm7LpHWkOKc przeszkoda nr 2
https://www.youtube.com/watch?v=xHy7R41GjCU przeszkoda nr 3

Jak tam Wasze ślizgawki koło domu?

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *