Bieganie

Nowa Huta w Czterech Smakach – jesień

To już ostatni bieg w tym roku z tej serii. Wzięłam udział w dwóch startach z czterech. Z jednego zrezygnowałam bo pewnie nie miał mi kto zostać z dzieckiem a drugi to śmieszna sprawa. Nie zapisałam się, pojechałam pewna, że to zrobiłam i dupa. Na miejscu zapisów nie było, więc obeszłam się smakiem. Teraz upewniłam się dwa razy zanim pojechałam. I bardzo dobrze bo bym mogła stracić ekstra bieg.

Zalety są dokładnie takie same jak w edycji zimowej. Dopisałabym jedynie coś co zadowoli wegetarian czyli posiłek bez mięsa. Z tego co się orientuje na każdej edycji taki jest.

Wady:
– kilka mijanek z powracającymi zawodnikami. Biorąc pod uwagę fakt gdzie one były uważam to za sporą wadę bo na przykład jak nie zwolnisz, nie przepuścisz innego biegacza to może spaść z wału albo wpaść do rzeki;
– mnóstwo spamu czyli ulotek.

Posiłek regeneracyjny:
piwo było pyszne! 🙂 I to był mój posiłek, w zimie nie dorwałam się, więc tym razem od razu pobiegłam po nie. Oprócz piwa czekała kawa i herbata oraz mnóstwo słodkości: czekolada, orzechy, ciastka i ciasto. Była również zupa wegetariańska, której tym razem nie jadłam bo przyjechał mąż po mnie i poszłam sobie.
Opłata: możemy wykupić pojedynczy start jak i pakiet na cały cykl. Pakiet na dystansie 10 km kosztował 150 zł a pojedynczy bieg 45 zł, więc jest różnica. Możemy również zapłacić za 3 biegi lub 2, przynajmniej tak rozumuje tabelkę na stronie Organizatora.
Za pojedynczy bieg na krótszym dystansie zapłacimy 30 zł a za cały pakiet 90 zł czyli całkiem spoko jak za 4 biegi.
Do tego z każdego wykupionego pakietu, Organizator przeznacza 5 zł na bezdomne zwierzątka 🙂
Jeśli jesteś Honorowym Dawcą Krwi, również przysługuje Ci zniżka w wysokości 10%.

Warto/nie warto
Start/meta: Stadion Hutnika
Moje oceny:
Trasa: 6,0 Cena 5,0 Pakiet: 4,5 Atmosfera biegu: 5,0 Medal: 4,0 Średnia ocena: 4,9


Moje krótkie podsumowanie NH w czterech smakach:
Jak usłyszałam na starcie wszystkie ostrzeżenia dotyczące trasy, zaczęłam się zastanawiać czy ja czasem nie zapisałam się na Bieg Katorżnika lub coś w tym rodzaju. Trochę się zlękłam, zwłaszcza możliwością wpadnięcia do rzeki. Gdyby to było lato pewnie byłoby całkiem przyjemnie móc ochłodzić się ale przy tej pogodzie to choroba murowana. Ruszyliśmy. Pierwszy dyskomfort pojawił się na 1 km gdy pojawili się pierwsi biegacze wracający z 5 km. Ciężko się mijało. Gdy wbiegliśmy na wały było o wiele lepiej ale ciągle trzeba było patrzyć pod nogi bo droga była cholernie nierówna, więc biegliśmy sobie gęsiego i nikt nie wyrywał się z wymijaniem.  Jak się okazało na wałach było całkiem spoko, najgorzej było pod mostami. Tam podłoże bywało mega zdradliwe, w jednym miejscu z dziur w betonowych płytach wystawały jakieś patyki (droga biegła cały czas przy rzece), na szczęście były równo ustawione, więc trzeba było tylko stawiać dokładnie nogę za nogą. Takich niespodzianek było jeszcze kilka i ta nieszczęsna mijanka dosłownie przy rzece na wydeptanej i śliskiej ziemi. Udało się i nikt nie wpadł. Właśnie zorientowałam się, że ciągle opisuję trasę a prawie w ogóle to jak mi się biegło. Było ciężko, strasznie czułam, że mam zmęczone nogi. Jednak przez pierwsze kilometry biegło mi się całkiem przyjemnie bo biegłam za kimś. Sielanka nie trwała długo bo dziewczyna zwolniła i już nie przyspieszyła tempa. Do końca biegu, byłam zatem sama, co się zdąża bardzo często.
Kryzysów nie miałam w ogóle, bardzo skupiałam się na patrzeniu pod nogi bo o wywrotkę nie było trudno. Kilka razy pośliznęłam się ale nie wywróciłam co uważam za sukces. Dodam, że nie założyłam butów terenowych i da się przebiec bieg terenowy w asfaltówkach 😉
Polecam każdemu cykl tych biegów bo są na prawdę świetną odskocznią od biegów po centrum Krakowa i Bulwarach. Obsługa jest fantastyczna, widać, że organizatorzy robią to bo lubią a nie dla fejmu i kasy.

Mój czas ukończenia biegu na dystansie 9,68: 01:09:08

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *