Bieganie,  Być rodzicem

Moje bieganie w ciąży – I trymestr

Powiem Wam, że w życiu bym nie przypuszczała, że będzie mi się tak dobrze biegać w ciąży. Najlepsze jest, że to nic nie muszę. Kiedy nie mam sił wyjść pobiegać albo pogoda jest bardzo zła i nie mam ochoty walczyć np. z deszczem, nie biegam. Nie mam wtedy też wyrzutów sumienia bo ja teraz nic nie muszę. Bieganie jest luźne, spokojne, bez stresu, że za wolno, za mało, nie takie tempo i wszystkie inne problemy jakie mają biegacze. Bieganie w ciąży to prawdziwy relaks, odskocznia od codzienności, tylko ja i dziecko. Oczywiście bieganie samo w sobie jest relaksujące ale w ciąży to czysta przyjemność a nie nabijanie kolejnych kilometrów. To zupełnie inne bieganie.

W I trymestrze ciąży nie biegałam za dużo przez incydent ze szpitalem. O tym nie będę pisać bo już wszystko wytłumaczyłam w tym poście. Jednak zanim stało się jasne, że spodziewam się dziecka, w grudniowym wyzwaniu GPK w biegach górskich do pobicia życiówki zabrakło kilka sekund. Biegło mi się rewelacyjnie, super lekko, miałam tyle energii, że śmiało mogłabym biec dłuższy dystans. Jednak gdy ciąża została potwierdzona, zaczęłam biegać nieco spokojniej i na krótszych dystansach, wprowadziłam również ćwiczenia stricte dla kobiet w ciąży.
W styczniu 2018 roku miałam ostatni start w GPK w biegach górskich, przed pobytem w szpitalu. Zmniejszyłam wtedy dystans biegu na najkrótszy czyli 3,6 km, pamiętam, że też mi się biegło dobrze. Spokojnie, na luzie bez takiej napinki, że muszę dobiec z konkretnym czasem. Jedyny dyskomfort jaki czułam to podczas zbiegu, który pokonywałam ślimaczym tempem. Pamiętam, że wbiegłam na metę bardzo zadowolona i o dziwo wcale nie jakaś bardzo zdyszana. Moje samopoczucie było rewelacyjne.
 
Potem trafiłam do szpitala i przez ponad miesiąc nie ćwiczyłam w ogóle. Jedyne na co mogłam sobie pozwolić, to marsz. Z czego oczywiście skorzystałam. Dokładnie 21 lutego wyszłam pierwszy raz na marszobieg. Pamiętam, że bałam się tego strasznie. I niepotrzebnie bo okazało się, że mam lepsza kondycję niż przypuszczałam. Zaczynałam oczywiście od dłuższego czasu marszu niż biegu ale okazało się, że mogę spokojnie zwiększać bieg/trucht kosztem chodu. Nawet napiszę, że takie przerwy na marsz strasznie mi się dłużyły. Obecnie robię można powiedzieć biegomarsze. Dlaczego biegomarsze? Ponieważ biegu jest więcej niż marszu, tak sobie nazwałam, tą moją formę ruchu.
Na razie tyle o moim bieganiu w I trymestrze o II będzie więcej do opowiedzenia 😉
 
Jak szybko zauważycie jestem “mistrzem min”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *