Podsumowanie mojego pierwszego biegowego miesiąca
7 listopada, 2018
Biegowy październik to miesiąc powrotu do biegania. Sprawdzania swoich możliwości. Przez pierwsze treningi sądziłam, że na rozwijanie prędkości jeszcze za wcześnie aż do momentu startu w pierwszych zawodach – tutaj macie relacje. Jakieś 200 m przed metą, mijała mnie dziewczyna, nie ona pierwsza. Jakoś bardzo nie przejęłam się tym do momentu gdy odezwała się do kogoś po ukraińsku/rosyjsku. Biorąc pod uwagę tempo zalewania Polski przez Ukraińców to pewne była Ukrainką. Moja pierwsza myśl: żadna Ukrainka nie będzie mnie mijać, co było dalej jest do przewidzenia. Wyprzedziłam ją i okazało się że umiem biec szybciej i utrzymać tą prędkość do mety.
Pierwszy biegowy miesiąc za mną. W końcu przeszłam do ciągłego biegu. Dłuższych dystansów trochę się jeszcze boję biec jednym ciągiem ale wszystko powoli. Bieganie sprawia mi dużo przyjemności, jest inaczej niż przed ciążą. Powiedziałabym, że lepiej mimo, że o wiele wolniej. Taka przewrotność losu. Zapraszam do dalszej lektury, nie pożałujecie.
Zacznijmy nudno bo od liczb. Suma przebiegniętych kilometrów to 51. Uważam to za całkiem fajny wynik. Najdłuższy bieg miał 10 km a najkrótszy 3 km. Ja się z takich krótkich biegów chyba nigdy nie wyleczę. Nie wiem czemu ale lubię sobie wyjść na 3-4 km. Takie krótkie biegi sprawdzają się świetnie z samego rana, zaraz po przebudzeniu, na czczo albo po lekkiej przekąsce. Jednak dziś nie o tym.
Tak wyglądam po 3 miesiącach po porodzie. |
Biegowy październik to miesiąc powrotu do biegania. Sprawdzania swoich możliwości. Przez pierwsze treningi sądziłam, że na rozwijanie prędkości jeszcze za wcześnie aż do momentu startu w pierwszych zawodach – tutaj macie relacje. Jakieś 200 m przed metą, mijała mnie dziewczyna, nie ona pierwsza. Jakoś bardzo nie przejęłam się tym do momentu gdy odezwała się do kogoś po ukraińsku/rosyjsku. Biorąc pod uwagę tempo zalewania Polski przez Ukraińców to pewne była Ukrainką. Moja pierwsza myśl: żadna Ukrainka nie będzie mnie mijać, co było dalej jest do przewidzenia. Wyprzedziłam ją i okazało się że umiem biec szybciej i utrzymać tą prędkość do mety.
Biega mi się za każdym razem lepiej. Jestem strasznie spragniona biegania. Czuję się jak dziecko, które odkrywa nowe rzeczy. Takie też jest moje bieganie, zupełnie nowe, rześkie, świeże, inne. Prawie za każdym razem gdy wracam do domu czuję niedosyt. Ale powoli, nie za szybko, to, że głowa chce więcej nie znaczy, że ciało nadąży. O ile dobrze czuje się na długim powolnym wybieganiu to jak pomyślę o biegu terenowym z dużym przewyższeniem to głowa i ciało buntują się. Na to jeszcze za wcześnie ale powoli przymierzam się do założenia moich pięknych butów terenowych. Tylko nie wiem jak ja teraz będę biegać bo są u mnie remonty i akurat tam gdzie jest moja ulubiona trailowa trasa, będzie droga. Koniec z ciszą, spokojem, kaczkami pływającymi po rzece. Witajcie pędzące auta.
O tym jak biegam z Dianą i czy biegam nie będę pisać w tym poście. Jeśli oglądacie mnie na Instastory to jesteście na bieżąco. Jeśli jeszcze mnie nie obserwujecie, popełniacie duży błąd 😉 Link do Insta tu. O bieganiu z dzieckiem w gondoli będzie osobny tekst za jakiś czas.
Tu biegam. |
Nowsze