Bieganie

16 Krakowski Półmaraton Marzanny

Krakowski kultowy bieg, jedne z moich ulubionych zawodów i dystansów. Bardzo lubię biegać połówki. Marzec to też świetny czas aby przekonać się w jakiej kondycji jesteśmy po zimie. Albo będziemy zadowoleni albo będziemy mieć przed sobą jeszcze trochę pracy albo podejdziemy do tego na luzie 😉 Pogoda w tym roku bardzo dopisała, więc tym przyjemniej się biegło.

Zalety:

– 2 dystanse do wyboru, 10 + 21 km;
– wsparcie Fundacji Schola Cordis;
– świetna atmosfera na biegu;
– mało ulotek;
– szybka, miła i sprawna obsługa;
– malownicza trasa biegu;
– mnóstwo kibiców na trasie;
– ciekawy medal i piękna koszulka;
– kangurowe przedszkole dla dzieci biegaczy;
– bogata galeria zdjęć.

Wady:
– brak zorganizowanego dopingu na trasie;
– brak posiłku regeneracyjnego dla wszystkich;


Posiłek regeneracyjny: niestety nie załapałam się. Z tego co mówił kolega to nie mam czego żałować.
Opłata: kwota zależna od terminu wpłaty, najniższa to 55 zł. Do 17.03 opłata wynosiła 90 zł, natomiast w biurze zawodów 110 zł.
Warto/nie warto
Start/meta: Krakowskie Błonia na wysokości Stadionu TS Wisły
Moje oceny:
Trasa: 3,5 Cena 5,0 Pakiet 4,5 Atmosfera biegu 5,0 Medal i koszulka 5,0 
Średnia ocena: 4,6

Moje krótkie podsumowanie 16 Krakowskiego Półmaratonu Marzanny:
Moje wnioski po tym starcie są następujące, nie wiem jak wegetarianie, weganie etc. mogą biegać dłuższe biegi, z czego biorą energię? Ja w tygodniu poprzedzający bieg jakoś bardzo do ładowania węgli nie przywiązywałam wagi. Jadłam w miarę normalnie i nawet stwierdziłam, że nie będę świrować bo to nie ma sensu. Ostatnio jakoś tak mniej jem mięsa, więc i teraz nie zwiększyłam jego ilości. W dzień zawodów to już w ogóle poszalałam bo na śniadania jadłam wafle ryżowe z dżemem… Potem zjadłam jeszcze bułkę, znowu z dżemem ale to wszystko było za mało. Obudziłam się tak w ogóle mega głodna. Nie wiem czy Wy też tak macie, że jak nie zjecie mięsa to szybciej robicie się głodni. Tak samo ze śniadaniem jeśli nie zjem porządnego, składającego się m. in. z jajek to ja za chwilę jestem głodna. Taka na przykład owsianka z mlekiem i owocami to dla mnie około godzina sytości a potem ssanie w żołądku.
Moje niedobory kaloryczne na biegu wyszły i czułam, że brak mi mocy. Głowa mnie nawet rozbolała. Mimo wszystko mam potwierdzenie, że to co jemy w tygodniu poprzedzającym bieg, ma wielkie znaczenie. Zawsze się trzymałam jadłospisu, nawet na 5 km. Jestem bogatsza o nowe doświadczenie.
Kolejny błąd jaki popełniłam to biegłam za szybko. O ile na 5 czy 10 km wyrywam się do przodu to na połówce trzymam zamierzone tempo. A teraz mnie poniosło, bardzo szybko mi leciały pierwsze kilometry, za szybko i to wpłynęło na decyzję o utrzymaniu tempa. Dobrze było do około 12 km a potem zaczęłam tracić siły i tempo. Mimo wszystko dobiegłam bez żadnej przerwy na marsz. Wyjątkiem były chyba 2 postoje na ugaszenie pragnienia. Po pierwsze chciałam złapać oddech a po drugie tak mi się chciało pić, że nie mogłam tego zrobić jak zawsze w biegu, tylko powoli. Pragnienie miałam na tym biegu wielkie jak i głód. Na 18 km jadłam jeszcze żel ale nie po to aby złapać energię, po prostu byłam tak głodna.
Ogólnie to ja jestem z siebie zadowolona bo wszystko przebiegłam, nawet nie myślałam o tym aby zrobić sobie przerwę na marsz, do przodu, do mety. Tylko o tym myślałam i kiedy będzie kolejna woda. Pod koniec biegu robiło mi się wręcz słabo i napiszę Wam, że jak już myślicie, że nie dacie rady biec to mylicie się, dacie radę. I już nie mogę się doczekać kolejnej połówki 🙂
Mój wynik: 2:36:59

Pamiętasz o moim Instagramie? Nie, zajrzyj tam koniecznie!

Zdjęcie wykonał Grzegorz W.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *